Sunday, May 31, 2015

Kierunek - Wyspy Owcze ! *New Destination - Faroe Islands!

Przyznam że nigdy wcześniej nie słyszałam o firmie odzieżowej Gudrun&Gudrun. Wrzuciłam hasło w internet, wybrałam link do ich strony i zostałam przekierowana do świata ciepłych swetrów. Byłam pewna, że firma znajduje się w Islandii, gdyż już wcześniej widziałam te śmieszne gwiazdkowe literki gdzieś u siebie na facebooku, bo w klasie mam dziewczyny właśnie stamtąd pochodzące.
Moja koleżanka Agatka szybko rozwiała wszystkie wątpliwości , stuknęła mnie w głowę i powiedziała: Marysia, kurcze, jedziesz NA WYSPY OWCZE!!

Zasiadłam więc do lektury. Kiedyś gdzieś o uszy się obiły jakieś wyspy, gdzieś 4 lata temu na geografii, ale wiedza nie odświeżana często potrafi szybko drugim uchem się ulotnić.
Z rozmowy kwalifikacyjnej zrozumiałam, że będzie to coś, czego jeszcze w życiu nie było mi dane przeżyć, że jest to bardzo specjalne, magiczne miejsce.

Zostałam poinstruowana o konieczności spakowania wszystkiego co anty deszcz i anty wiatr, a także anty zimno. Pomyślałam eeee tam, przecież Maj, przecież lato, przecież w Polsce wtedy sie już chodzi w szortach, na pewno nie będzie tak źle!
Siedzę tu, jest Maj i jest tak źle. Jest 9 stopni, wieje wiatr i bez kurtki ani rusz..

Bardzo ważne jest aby  pamiętać, że pomimo tego iż Wyspy Owcze podlegają Danii, to nie należą tak jak ona do strefy Shengen i że trzeba mieć ze sobą paszport. Ja dzień przed wylotem zorientowałam się że mam nie ważny paszport. Tak, wiem, głupszej rzeczy nie można zrobić niż nie sprawdzić paszportu przed tak waznym wylotem. Na szczęście jak to powiedziała Gudrun, na Wyspach Owczych wszystko się da załatwić. Ale wy proszę, jeśli się tam wybieracie, nie sugerujcie się moim szczęsciem :p


No cóż, kwestie budżetowe też są bardzo ważne. Z pewnością wszystko jest tutaj droższe niż w Danii. Są małe wyjątki, jak czerwona kapusta w słoiku i oliwki ( hihi :D ) ale np tutaj produkowane mleko kosztuje 11 koron, gdzie duńskie jest porównywalne do cen polskich, około 5 koron.

Coś co spędzało mi sen z powiek, to był strach przed lądowaniem. A to wszystko przez to, że na wyspach owczych dosłownie nie da się przewidzieć pogody. Wiatr, deszcz, mgła mogą przyjść nagle i tak samo nagle zniknąć. Również pas startowy, mieszczący się pomiędzy górami jest bardzo krótki. Koleżanka dunka opowiadała mi, jak podchodzili do lądowania 7 razy!!  Cóż, ja miałam szczęście, podeszliśmy tylko raz a dobrze :) widoczność byla cudowna!

*When I first heard about Gudrun&Gudrun, I was quite sure this knitwear company is situated in Iceland, because of the weird letter that I got to see once on facebook, as my classmate comes from there. You can only imagine how surprised I was when I found out that I am going for my internship not to Iceland, but to the Faroe Islands!

I wrapped myself in books and articles about Faroe Islands. I heard it's nothing I've ever seen before, I heard it's a very special place.


First thing i remembered - get warm, waterproof and windproof clothes! It doesn't matter if its June or May. The highest temperature varies around 16 degrees, which, for my sensitive European skin is  rather cold.


Next you got to do some passport work - You may read somewhere that Faroe Islands are in Denmark and that you don't need any passport, ID card is enough- You couldn't be more wrong! I called the danish embassy and airport, passport is a must when preparing to visit Faroe Islands!


Also, check your budget :-) It is veery hard to live on a student budget here. Almost everything is more expensive than in Denmark, there are of course some exceptions.


Prepare your nerves... that is what I was told by my friends- and that is the first thing people say about Faroe Islands. We are talking here about... LANDING! Oh, I heard awful stories. The runway is very short and you're landing in the middle of mountains. No worries, pilots are so damn skilled! I was very lucky, when I landed, sky was clear and sun was shining. I could see everything!









Lotnisko w Vagar jest bardzo małe i nie trudno się połapać jak dostać się do stolicy. Wskakujecie w busa, na którego czole na żółto świecą się litery ułożone w napis " THORSHAVN" płacicie panu kierowcy 90 koron i już! Ja, byłam dosłownie przyklejona do szyby. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Podziwiałam farerskie widoczki przy akompaniamencie farerskiej muzyki. Jest bardzo specyficzna, postaram się zrobić o niej osobny post.

Nakręciłam króciutkie video!


*Airport in Vagar is very small, and it's very easy to figure out on how to get to the main city, Thorshavn. You just jump in the bus titled in the front "THORSHAVN", pay 90 DKK and there you go!  I was literally glued to the window. I couldn't believe what I saw, It was absolutely incredible! And the faroese music in the bus, it gave an amazing background to all the breathtaking landscapes.



I have a short video :



and another one...:


                                          

Nie mogłam wszystkiego pojąć wzrokiem, a tak bardzo chciałam! Tu owca, tam domek, tu trawka, tam strumyk tam kamień, moje oczy latały na wszystkie strony autobusu.

Jeśli chodzi o pieniądze, bez problemu przyjmowane są korony duńskie, mimo iż mają swoje własne, bardzo ładne pieniążki:) 

*There was so much to see, I tried to capture everything, my jaw was open down to the floor.
I have no words to describe the power of nature!

When it comes to money, you can use danish krones with no fear. They accept them!

Though they have their own krones :)


A jeśli chodzi o język... To jest coś, czego nigdy nie słyszałam. Jesli nie używają ogólnie znanych mi słów jak Taxi czy burger to ja mogę tylko puścić wodze fantazji i zgadywać o czym oni rozmawiają. Bałam się że będą plotkowali na mój temat przy mnie, ale poznałam że są to bardzo mili i otwarci ludzie, a nieznajomi których mijam rano w drodze do pracy często uśmiechają się do mnie i mówią mi dzień dobry. Ja , nieprzyzwyczajona kompletnie, na twarzy mam jakby kwas, niby uśmiech, niby powaga, ale dzisiaj, po miesiącu bycia tutaj, umiem się szeroko uśmiechnąć bez żadnego skrępowania! 
Kiedy przyjechałam, rodzice Gudrun , bo u nich zamieszkałam, postanowili że wezmą mnie na wycieczkę w góry. Pogoda była piękna, grzechem było nie skorzystać, zwłaszcza jak się okazało że począwszy od dnia następnego padało bez przerwy 3 dni. 

Rozpoczeliśmy podróż z części która się nazywa Argir. Nie łatwo jest się zgubić- nie ma tutaj żadnych drzew, wszystko widać jak na dłoni. 

*Language? It's nothing I've ever heard before. Unless they use words like taxi or burger or any other worldwide known words, I have absolutely no clue what they're talking about!!
I would say that they can gossip about you, but I will not as I experienced that faroese people are extremely kind and open. You pass them in the morning and always they will smile to you , don't forget to smile back! I will bring this habit to Poland! 

The very first day I arrived, I was taken on a short trip to the mountains by one of the Gudrun's parents. We hiked from Argir. 


WOW.


Again, I  have no words to describe what I saw.





Wystarczy tylko 15 minut, aby znaleźć się hen daleko od cywilizacji. Cudowne! A najfajniejsze jest to, że nie ma tutaj żadnych niebezpiecznych zwierząt. Owce, ptaki, konie i zające, to wszystko!

Jak już pisałam, pogoda zmienia się tutaj bardzo szybko. Jeśli chcecie przyjechać, zapomnijcie o parasolach. Odfruniecie razem z nimi. Zauważyłam, że turyści przyjeżdżają tutaj w takich specjalnych anty deszczowych kombinezonach, muszę sobie koniecznie taki sprawić.. ;-)

It takes just 15 minutes to be far away from people and civilisation. It's fantastic! No trees, no snakes, no dangerous animals. Only stones, sheeps and water !

I couldn't believe what does it mean that weather is changing every 20 minutes. Here I understood it very quickly. It can rain frogs and later on sun leaves warm kisses on your skin. It's crazy!


I always have a jacket and a scarf with me. You never know when it's going to rain! Forget any umbrellas... You will fly away with them :)