Sunday, April 24, 2016

Thursday, April 21, 2016

AFRICAN ROAD TRIP


Postanowiłam podzielić posty według kolejno odwiedzanych krajów. Powód? Mam bardzo dużo zdjęć, nie mniej opowieści które starałam się spisywać na bieżąco ( z każdym kolejnym check pointem było to coraz mniej możliwe, gdyż w ramach nieoficjalnej opłaty oddawaliśmy swoje długopisy ). Dla mnie to była jedna z podróży życia, sytuacje w których próbowałam ogarnąć wzrokiem i umysłem rzeczywistość zdarzały się praktycznie co kilka minut ( pomijając jazdę w nocy, chociaż i wtedy się zdarzało, szczególne rozmyślenia naszły mnie na granicy gambijskiej, ale jeszcze nie jestem pewna czy powinnam o tym napisać coś więcej ) i do końca nie wiedziałam czy śnię czy na pewno jestem tu i teraz. 

Po udanym lądowaniu na lotnisku w Marakeszu musiałam prędko ustawić się w kolejce do okienka w którym pan oglądał każdą sylwetkę od stóp do głów, zadawał losowe pytanie i albo się uśmiechał albo nie i puszczał dalej, albo nie. Podłapałam internet z czyjegoś telefonu i napisałam Markowi, organizatorowi wyjazdu, że już wylądowałam i czekam aż pan do mnie się uśmiechnie. Szczerze, nie uśmiechnął się do  chłopaków którzy stali przede mną, przez co czekałam 5 minut dłużej i zestresowałam się jeszcze bardziej że coś może będzie nie tak. Kiedy przyszła moja kolej ubrałam twarz w swój najbardziej szczery uśmiech, ten taki wiesz, nienachalny, ale z kluczowym wytrzeszczeniem oczu.

Podziałało.Co więcej, nawet powiedział "enjoy your stay" i widziałam cień uśmiechu, żadnych zbędnych pytań.

Wyszłam, wzrokiem szukałam charakterystycznej niebieskiej czapki głównodowodzącego którą widziałam na niemal każdych zdjęciach Ani Skury ( www.whatannawears.com ) . Zostałam bardzo ciepło przywitana i ruszyliśmy do białego busa. Ciężko był mi się przestawić, w jednym uchu jeszcze hulał duński wiatr a w drugie ucho buchało ciepło nowego miejsca.

Próbowałam rozmawiać, ale widoki za oknem skutecznie mnie rozpraszały.Wszędzie palmy, osiołki, skutery, wielbłądy, kolor pomarańczowy, rudy, zielony, żółty, słońce, asfalt, piasek  i chaos. 

Chaos, który próbowałam zrozumieć- skutery, osły, samochody, ciężarówki , ludzie- wszystkie jednostki rządziły się osobnymi prawami. Nie rozumiałam jakim cudem nie dochodzi do wypadku co 3 minuty, kiedy każdy zmienia pas według własnych uznań, bez wcześniejszej konsultacji z pozostałymi członkami ruchu drogowego w postaci kierunkowskazu czy choćby ręki.  Marek szybko wyjaśnił mi, że jedyny sposób by zrozumieć ten chaos to stać się jego częścią. 

Nasz hotel mieścił się tuż przy skwerze Jamaa el-Fnaa, był przepiękny. Najprzyjemniej było na dachu, gdzie wieczorem urządziliśmy imprezę poznawczą a rano zjedliśmy śniadanie. 

Tuż po zostawieniu bagaży udałam się wraz z grupą na pierwszy spacer po markecie. Ciężko było iść przed siebie i się nie zgubić, a przy tym jeszcze skupić na tym co sprzedawcy mają do zaoferowania jednocześnie udając brak zainteresowania. 




Ważne jest, by się nie zgubić, a jeszcze ważniejsze jest to, by nie dać się rozjechać okazyjnie przejeżdżającym przez bazar skutery. Nie małym wyzwaniem było robienie zdjęć, nie którzy sobie tego nie życzyli, a jeszcze inni prosili o zapłatę. Zewsząd dochodziła muzyka, a w powietrzu mieszały się zapachy przypraw, owoców, skórzanych torebek i kurzu, najprzyjemniej było przechodzić obok straganów ze świeżą miętą, doskonałą do słynnej the a la menthe, czyli marokańskiej herbaty z tą właśnie rośliną i dużą ilością cukru. 




Myślę że ku przestrodze warto wspomnieć o tym, że sprzedawcy są bardzo nachalni. Jeśli jest się zbyt miłym to można wyjść ze stosem rzeczy które tak naprawdę nie przypadły nam do gustu i z mocno odchudzonym portfelem. Zalecam wziąć aparat słuchowy i udawać problemy ze słuchem. Osoby potrafiące zakomunikować stanowcze NIE obędą się bez tego gadżetu! :)












Marakesz to dla mnie kopalnia inspiracji.
Jestem pewna że wykorzystam swoje wspomnienia do stworzenia projektów  inspirowanych tym miastem 

Żałuję że nie zrobiłam więcej zdjęć- wstyd mi się przyznać, ale w ciągu ostatniego roku pogorszył mi się wzrok i patrząc przez wizjer widziałam zamazane krawędzie. Odmówiłam sobie z tej przyczyny zabrania swojego portretowego obiektywu gdzie ostrość ustawia się manualnie.  Kompletnie nie wiedziałam że da się 'skorygować' wadę wzroku z poziomu body, dowiedziałam się o tej możliwosći  w przedostatni dzień pobytu w Gambii.

zdjęcia: Przemysław Kruszec oraz kilka wykonanych przeze mnie.


Saturday, April 16, 2016

COACHELLA - INSPIRACJE -

Muzyczny festiwal Coachella to dla mnie gigantyczna kopalnia inspiracji.
Dziewczyny noszą przepiękne koronkowe sukienki, szydełkowe topy, oversizowe koszulki, na szyi i rękach mają malutkie muszelki, skórzane rzemyki, kolorowe bransoletki, na nogach znoszone kowbojki bądź wiązane rzymianki, na torebkach i plecakach królują frędzle, a przeplatane kwiatami, muśnięte słońcem włosy swobodnie falują na gorącym wietrze.

Uwielbiam oglądać zdjęcia z tego wydarzenia, mogę choć odrobinę poczuć atmosferę tej imprezy o której teraz jest bardzo głośno, gdyż właśnie mija drugi dzień Coachelli. Nie ukrywam, że chciałabym zobaczyć tą imprezę na żywo... Póki co, cieszę oko napływającymi z sieci zdjęciami.

Źródło zdjęć: google.com, pinterest.com, instagram