Monday, March 14, 2016

OCHA KNITS

Ostatnie 4 lata dość mocno wyrzeźbiły moją osobowość, mam na myśli to że dały mi odkryć nowe cechy charakteru i przede wszystkim nadały kształt mojej twórczości. Jeśli obserwujesz mnie od początku mojej działalności na blogspocie pewnie zauważyłeś/aś, jak różnych rzeczy próbowałam. Przypomnijmy sobie! Zaczęłam od techniki decoupage , złapałam zajawkę do fotografii, w Brukseli robiłam illustracje modowe , szyłam, malowałam obrazy, wykonywałam portrety na zamówienie, projektowałam odzież, aż w końcu gdzieś na trzecim roku studiów odnalazłam, a właściwie reaktywowałam swoją pasję z dzieciństwa- zaczęłam pracować na drutach i szydełku. 


Zauważyłam również, że Ty też nie przechodzisz obok mojej pracy obojętnie. Cieszy mnie ogromnie że jesteś, wspierasz, myślisz o mnie ciepło i trzymasz swoje kciuki.
Dziękuję Ci :)






Tuesday, March 8, 2016

AFRICAN ROAD TRIP



Jakoś gdzieś w listopadzie podjęłam kolejną szaloną decyzję. Kwestia impulsu, u mnie takie rzeczy trwają chwilę. Nie myślę wiele ale kieruję się uczuciem tego że CHCĘ. A jak czegoś bardzo chcę, to cisnę choćbym miała dostać po głowie. Lubię tę cechę i nie zamierzam jej zmieniać. Dzięki niej właśnie jadę za tydzień do Afryki wraz z Hollycow i Whatannawears. 
Kosmos.
Jedziemy busem, zatrzymujemy się po drodze w przepięknych miejscach sprawdzonych już wcześniej przez Anię i Marka. Busy są pięcioosobowe, mam już swoją ekipę. In total jedzie nas piętnastka. Piętnastka zakręconych pozytywnie ludzi, którzy nie boją się spełniać swoich marzeń. Zapowiada się naprawdę ciekawie! Żeby nie było, Afryka nigdy nie była moim marzeniem. Wręcz się jej bałam. Od jakiegoś czasu robię rzeczy których nie lubię i których właśnie się boję, a teraz już nie wzbudzają we mnie strachu. Zaliczyłam gokarty, oglądam kabarety, zaprzyjaźniłam się z wolnymi ciężarami i przekonałam się do boksu. Może skoczę na bungee w przyszłym roku, kto wie! 

Jedno wiem na pewno. Nie dam sobie już nigdy więcej wmówić, że życie to nie bajka. 

Aktualnie nerwowo przebieram kopytkami i zastanawiam się czy na pewno wszystko mam...

-paszport po przygodach z Owczymi wyrobiony jest na świeżo, tak więc aktualny,
-szczepienia wykonałam ( żółta febra i tężec, nieobowiązkowy ale daje pierwszeństwo w kolejce do  odratowania przy otwartych ranach)
-wizy do Mauretanii NIE MAM ( nie mam  bo wyrobimy na miejscu, koszt 125 euro )
-wełniane skarpety i sweter SĄ ( będziemy spać na pustyni!!) 
-strój kąpielowy a nawet trzy,
-bilety są! ( rajanem z Billund do Londynu, kimam na pryczy, rano lecę do Marakeszu )
-hajs też jest
-dobre samopoczucie no w miarę,
-ubezpieczenie również jest ( ok 300 zł )

Nie wiem. Nie myślę o wyjeździe. Nie chcę myśleć co może mi się stać. Każdy komu opowiadam o tym że jadę robi wielkie oczy. Tyle kilometrów w busie, na obcym kontynencie. 2 tygodnie hen daleko. Przytulam sama siebie i okropnie się cieszę że się zdecydowałam. Los mi pokazał już kilka razy że to dobra decyzja, nie wyczuwam żadnych negatywnych zawiesin w powietrzu. Bo czasem tak jest, że pod skórą coś  się czuje. Ha, nie tym razem!