Tuesday, July 14, 2015

GRECJA


Szczęśliwa stukam w klawiszki, bo już tego ustrojstwa pod swoimi czterema literami nie mam, bezpiecznie siedzę na krzesełku i z krzywym uśmiechem wspominam włajaże szerszeniem. Dlaczego krzywym? Już  drogie dziołsze tłumaczę.  Co tu dużo mówić, mam ze swoim chłopem pewne kwestie sporne, jak to każdy związek miewa. W naturze mam brzęczeć gdy czuję jak pojazd którym się poruszam narusza moje normy dobrego samopoczucia. Wiadomo, naruszenie tym większe, kiedy nie otaczają mnie już blachy i pasy bezpieczeństwa. 
Moja prędkość komfortowa? 40 km/h gdzie komforcik mojego lubego otwiera się w 80 km/h. Różnica znaczna, a dyskomforcik jeszcze większy, kiedy chce się gębę rozdziawić i wydać jakiś okrzyk sprzeciwu kiedy licznik dobija do 100 km na godzinę. Nie dość że strach mi ściska gardło to jeszcze uderza mnie fala powietrza która robi z moimi ustami dziwne rzeczy i uświadamia mi, że nic z tego protestu nie będzie. Na autostradzie poległam, ciskałam na przemian zdrowaśki i przeklinałam swojego skuteriana. Głuchy był i nieczuły na moje nieme krzyki i uściski, a jaki szczęśliwy że mógł poczuć chłodny wicher pod pachą, cisnął tak dalej hen przed siebie. 

Jako że Kreta jest terenem mocno górzystym to drogi są bardzo kręte i strome, nie raz posypane drobnymi kamyczkami i piaskiem. W połączeniu ze skuterkiem są to idealne składniki  na to, by się trochę postresować, zwłaszcza wtedy gdy twój kierowca poważnie marzy o tym, by zamknąć koło na zakręcie. Dla niewtajemniczonych w slang motorianów- położyć motor do linii na oponie, przy której motor się nie przewróci a pięknie wejdzie w zakręt. 

No chyba oszalał. 

Oczywistym jest to, że taka strachliwa norka jak ja będzie robiła nie tylko przeciwwagę, ale także wielką awanturę i dzikie sceny. Groziłam czym się dało, czasami pamiętał, a czasami widziałam jak moje groźby wylatują drugim uchem i już się skurczybyk kładł do zakrętu. Dla mnie jazda autobusem na stojaka jest jak rollercoaster a co dopiero skuterem na zakrętach... 


POMIMO CAŁEGO TEGO KŁADZENIA OPONY pomysł ze skuterkiem był naprawdę super, wcisnęliśmy się wszędzie tam, gdzie samochód się nie zmieści, zobaczyliśmy naprawdę piękne miejsca. 

Te zdjęcia które widzicie to owoc moich krzyków i gróźb, dzięki którym dziad zwalniał i udało mi się je cyknąć!









No niestety, poślad Chodakowskiej mi nie wyszedł, ale chwilą postanowiłam się cieszyć, bo to przecież jedyny taki moment w roku kiedy można po łydki stanąć na kamolcach w spienionej,morskiej wodzie i wymachiwać kończynkami z radości. 
Zawsze można powiedzieć że fotograf feler, no ale w domu lustro przypomina, że ono już feler nie jest...




No, z Grecją jeszcze się zobaczę, ale koniecznie w jakimś mniej turystycznym miesiącu i miejscu :)





No comments:

Post a Comment