Friday, June 12, 2015

Cooper&Gorfer

O Cooper&Gorfer przeczytałam dokładnie rok temu w polskim magazynie którego nazwy niestety nie pamiętam, ale sama przesłuchiwana również nie pamiętała! ;) Cudowna artystyczna fotografia, którą naprawdę ciężko nazwać fotografią, bo śmiało balansuje na krawędzi z malarstwem. Dwie dziewczyny, Sara Cooper i Nina Gorfer to niesamowicie uzdolnione duo, którego największą inspiracją do płodzenia dzieł ich życia są grupy etniczne żyjące w najbardziej odizolowanych częściach świata.

No i tak, jednym okiem wpadło, a drugim wypadło, o tym co widziałam i przeczytałam niewiele później po prostu zapomniałam.

Dzisiaj wraz z Gudrun przygotowywałyśmy jej instalację artystyczną w domu nordyckiej kultury. Na początku nie do końca zostałam wtajemniczona w temat i nie prędko ogarnęłam się, że biorę malutki udział w ekspozycji projektu Cooper&Gorfer o nazwie The Weather Diaries. A to wszystko dlatego, że Gudrun została wybrana do owego przedsięwzięcia, a jej twórczość została uwieczniona na, pozwolę sobie na użycie słowa - dziełach Cooper&Gorfer.




Możecie tylko sobie wyobrażać jak bardzo krzywiłam buźkę ze zdziwienia, jak szeroko rozdziawiałam paszczkę z niedowierzania- Sara Cooper i Nina Gorfer są tu, i właśnie przedstawiają owoc swojej pracy, o którym rok temu czytałam w polskiej gazecie!

Jestem przeszczęśliwa że mogłam zalać Sarę swoimi pytaniami dotyczącymi technik jakie używają by stworzyć iluzję fotografii  przełamanej malarstwem. Sara i Nina to naprawdę miłe, zdolne i urocze dziewczyny, a w ich głowach zachodzą  genialne,nietuzinkowe procesy twórcze.. Chapeau bas, kłaniam się nisko, i tak też uczyniłam.
Mogłabym stać godzinami przed tymi fotografiami!



A te dwie dziouszki znam, pracują w butiku Gudrun&Gudrun :) Alta i Sara, która obecnie przebywa na swoim Gap year w Brazylii. Przesympatyczne dziewczyny!


Czas na praktykach mija mi szybko, raz przyjemnie a raz powoli... 
Jedno wiem na pewno, nauczyłam się tutaj żyć sama ze sobą. Nauczyłam się też, że dystans jaki posiadałam poznając nowych ludzi jest zupełnie nie potrzebny. 
A najbardziej ciesze się z wiedzy jaką nabyłam o innym życiu. Życiu pełnym rodzinnego ciepła, otwartości, bezgranicznego zaufania i szczerości.
Tak moi drodzy jest na Wyspach Owczych , które z całego serca wam polecam, chociażby dlatego by się wyciszyć i uspokoić serducho cudami natury. Naprawdę, to miejsce pobudza a jednocześnie koi zmysły!

 Brzmi jak reklama żelu pod prysznic :p

A tak na serio, myślę że podróże to najpiękniejszy prezent dla rozwoju waszego JA, jaki możecie sobie podarować. I choćby to miało kosztować dziesiątki godzin na zmywaku- uwierzcie mi, że warto!




No comments:

Post a Comment